Pewnego dnia grupa spokojnych, roślinożernych dinozaurów została zaatakowana przez swojego mięsożernego kuzyna. W wyniku ataku ucierpiało m.in. gniazdo, w którym leżało kilkanaście jaj. Praktycznie wszystkie zostały zniszczone. Ocalało tylko jedno. I to właśnie jajo w wyniku zbiegu okoliczności trafiło w miejsce, w którym po chwili pojawili się przedstawiciele ssaków – małpki. Trafiły one na moment wylęgu małego dinozaura… Jedna z tych małpek to kochająca matka. Jak się nietrudno domyślić w efekcie dinozaurek został zaadoptowany i dalsza jego egzystencja miała miejsce wśród stada małpek…
Już pierwsza scena w tym filmie przyciąga uwagę widza i wywołuje w nim niezły wzrost adrenaliny. Po paru pierwszych minutach zacząłem się zastanawiać, czy to aby na pewno jest film dla dzieci? I czy to na pewno jest film z wytwórni Disney´a? Przecież to prawie horror!!! Na szczęście po chwili wszystko wraca do normy, tzn. staje filmem dla dzieci. Owszem, w dalszej części pojawiają się jeszcze sytuacje budzące grozę, ale są przeplatane komizmem i scenami wywołującymi wzruszenie, więc nie wydają się już tak drastyczne.
Mimo tego, że scenariusz nie oferuje niczego nowego i właściwie wszystko to już było, to i tak ogląda się to bardzo dobrze. Przynajmniej tak jest w przypadku młodych widzów, bo ci bardziej dorośli mogą czuć się lekko znudzeni sztampową historią. Ale jeśli wybaczy się naiwność i wtórność scenariusza to można się wciągnąć w tę opowieść. Widz naprawdę współczuje biednym małpkom i ich wychowankowi. Przez cały czas szczerze kibicujemy tym zwierzakom i liczymy, że los się do nich uśmiechnie. To, że scenariusz operuje wyświechtanymi zagraniami przestaje w końcu przeszkadzać. A przecież “Dinozaur” kierowany jest do najmłodszych i dla nich prawdy przekazywane w tym filmie mogą być czymś całkiem nowym – czyli można powiedzieć, że młody widz będzie miał dwa razy lepszą zabawę niż dorosły. Ale i tak każdy powinien zobaczyć ten obraz. Naprawdę można się i wzruszyć i wystraszyć.
Film jest zrealizowany perfekcyjnie. Animacje wykonane są wręcz genialnie, a sekwencja lotu ptaka (?) z jajem w dziobie zapiera dech w piersiach. Disney udowadnia, po raz kolejny, że nie tylko w tradycyjnej animacji jest dobry.
Nie lubię polskiego dubbingu. Nie lubię dubbingu w filmach dla dorosłych. Może inaczej patrzyłbym na to, gdyby polskie wersje językowe filmów dla ludzi powyżej 15 roku życia były przygotowywane z taka starannością jak dubbing w filmach dla młodszego widza. I tym razem polski dubbing został zrobiony wspaniale. Zazdroszczę dzieciakom :)
Muzyka nie odbiega od innych produkcji ze stajni Disneya. No, może troszeczkę odstaje w dół, bo tym razem jakoś zabrakło przeboju w wykonaniu wielkiej gwiazdy. A może to i dobrze? Człek już czasami miał dość tych lekko kiczowatych, słodziutkich melodyjek.
Wytwórnia Disneya po raz kolejny pokazała, że nie ma sobie równych wśród twórców filmów dla dzieci. Owszem, inni od czasu do czasu zrobią jakiś wspaniały film, ale i tak Disney rządzi i już. Jeśli jeszcze nie widziałeś tego filmu to marsz do wypożyczalni i koniecznie łap za płytę lub kasetę.
Reżyseria: Eric Leighton, Ralph Zondag
Scenariusz: Walon Green
Muzyka: James Newton Howard
Obsada: wersja oryginalna – D.B. Sweeney, Julianna Margulies, Joan Plowright, Alfere Woodart
Produkcja: USA 2000
Moja ocena: 8,0